CIAŁO JEST ZAWSZE WŁAŚCIWE

Zanim staniesz przed lustrem i kolejny raz osądzisz swoje ciało, pomyśl, ile ono robi dla Ciebie. Bez żadnej przerwy pracuje na pełnych obrotach, również teraz, kiedy czytasz ten tekst. Może warto podziękować każdemu centymetrowi?

Ciało jest zawsze właściwe i dobrze pokazuje to, co dzieje się na innych poziomach. Konflikty rozgrywane wewnątrz, ciągnące się ogony przeszłości, „programy” przodków krążące po rodzinie. Ciało – mapa tego, co zdarzyło się dotychczas, magazyn emocji, przekaźnik podświadomych treści. Zawsze autentyczne. Zawsze do dyspozycji.

Ma swój genotyp, kształt, predyspozycje, na które nie mamy wpływu. A chcemy mieć wpływ, bo żyjąc w kulturze oglądania i oceniania to właśnie ciało wystawione jest na pierwszy ogień. Dlatego często całą energię emocjonalną skupiamy na kontrolowaniu tego, jak wyglądamy. Pisze o tym m.in. dr Renee Engeln w swojej książce „Obsesja piękna”. Dziś jednak wszystkie światła kieruję na inny tytuł.

Wybrałam tę pozycję na trzecie spotkanie Kółka Literackiego ŻYRANDOL. Książka „Głód. Pamiętnik (mojego) ciała”, wydana w ubiegłym roku przez Wydawnictwo Cyranka. Opowieść o tym, co spotkało Roxane Gay zanim stała się bestsellerową pisarką, felietonistką New York Timesa i królową Twittera. Jej słowa poruszają od pierwszej, do ostatniej strony: „Moje życie rozpada się na dwie części. Jest PRZED i PO. Zanim nabrałam wagi. Po tym, jak nabrałam wagi. Zanim zostałam zgwałcona. Po tym, jak zostałam zgwałcona. (…) Tłuszcz stworzył nowe ciało, które mnie zawstydzało, ale też pozwoliło mi czuć się bezpiecznie, a poczucia bezpieczeństwa potrzebowałam rozpaczliwie. Potrzebowałam poczuć się jak forteca, niedostępna”.

Ile odwagi trzeba w sobie mieć, żeby odsłonić czułe miejsca i podzielić się z czytelnikami najtrudniejszymi doświadczeniami: gwałt w wieku 12 lat, kompulsje doprowadzające ciało do ponad 250 kg i emocje w nim zapisane po każdym spojrzeniu pełnym dezaprobaty. Określenie „zbędne kilogramy” powinno się automatycznie wyłączyć z użycia, bo z jakiegoś powodu te kilogramy były jej potrzebne. Niezbędne. Do czasu. Jak podkreśla autorka: „Moje ciało jest klatką własnego wyrobu. Wciąż próbuję znaleźć drogę wyjścia”. 

Wiemy, że otyłość jest chorobą, która obciąża wszystkie układy: te fizyczne, w naszym ciele oraz psychologiczne, relacyjne. Ta książka pokazuje, do czego może doprowadzić połykanie tajemnic i karmienie głodu, którego nie da się zaspokoić: do rozmiaru utrudniającego życie w każdym aspekcie. To nie jest książka o odchudzaniu. Ani poradnik o zdrowym stylu życia. To bezwzględnie szczera historia zmagań z otyłością i napiętnowaniem. Pamiętnik o traumie, o prześladowaniu i bolesnym odzyskiwaniu własnego ciała. Dużego ciała, w którym siedzi mała, przerażona i zawstydzona dziewczynka.

Mnie osobiście mocno poruszyła scena w przymierzalni, gdy autorka widzi podobną do siebie: „Być taką dziewczyną w sklepie z ciuchami to być najbardziej samotną dziewczyną na świecie. Nie lubię się przytulać, ale wtedy chciałam objąć tamtą dziewczynę. Chciałam ochronić ją przed światem, który jest tak niewiarygodnie okrutny wobec osób z nadwagą (…) Nie potrafię zapomnieć jej twarzy, wyrazu jej oczu, znanego mi aż za dobrze, tego, jak starała się skulić w sobie, w ciele, tak bardzo widocznym. Próbowała zniknąć i nie była w stanie. (…) Kiedy masz nadwagę, twoje ciało staje się pod wieloma względami sprawą publiczną. Twoje ciało jest stale i jawnie wystawione na pokaz. Ludzie z góry przyjmują pewne wyjaśnienia i rzutują je na twoje ciało; prawda twojego ciała, niezależnie od tego, jakakolwiek by była, wcale ich nie interesuje. Tusza, podobnie jak kolor skóry, jest czymś, czego nie jesteś w stanie ukryć”.

Nie ma ucieczki przed okrutnymi spojrzeniami i uwagami. A przecież każda sytuacja, w której ktoś komentuje nasz wygląd jest uprzedmiotowieniem. W końcu Roxane Gay ma dość wmawiania sobie przez bezlitosne społeczeństwo, że jej ciało nie jest takie jak powinno: „„Nie. Nie będę dyskutować z wami o moim ciele. Nie. Moje ciało, to, jak nim poruszam, jak je żywię, to nie wasza sprawa. (…) Jestem czymś więcej niż tylko ciałem”. I dodaje: „Od tak dawna poddawałam się nienawiści do samej siebie. Nie pozwalałam sobie na prostą przyjemność zaakceptowania tego, kim jestem”. 

Wymowna będzie tu scena, gdy Roxane pozwala przyjaciółce pomalować swój paznokieć kciuka: „Moja dłoń była tak miękka w jej dłoniach, kiedy pokrywała mój paznokieć różem w uroczym odcieniu. Dmuchnęła, poczekała, aż lakier wyschnie, dodała kolejna warstwę. Wieczór trwał. Przyglądałam się mojemu paznokciowi następnego dnia… Nie potrafiłam sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz pozwoliłam sobie na prostą przyjemność pomalowania paznokcia”.

Zatem, może to jest dobry moment, żeby wyciągnąć najpiękniejszy lakier? Wykorzystać uciekające między palcami chwile, w oczekiwaniu na „ósmy dzień tygodnia”, którego… nie ma. Czy trzeba schudnąć, żeby być szczęśliwą? Może jest odwrotnie: jeśli będziesz szczęśliwa, dodatkowe kilogramy nie będą już potrzebne? Rozsiądź się wygodnie w swoim ciele. Wszystko w nim jest właściwe, wszystko pasuje. PIN już wbity. Trzeba tylko wcisnąć zielony guzik i pozwolić działać.

KLAUDIA APPEL
„Życie Powiatu Żyrardowskiego”, 24 marca 2022

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *